JAK  ROZMAWIAMY  Z  NASZYMI  DZIEĆMI?

 

    Dzieci coraz częściej nie chcą słuchać dorosłych. Rodzice, dziadkowie, nauczyciele skarżą się, że dzieci nie słuchają tego, co się do nich mówi. Nie reagują na polecenia i uwagi. Jednak wcale nie chodzi o to, że większość dzieci źle słyszy i wymaga pomocy laryngologa.

Problem jest zupełnie inny. Dzieci jeśli chcą słyszą doskonale, ale kiedy nie chcą, robią się głuche jak przysłowiowy pień. Nie reagują kiedy wydajemy im polecenia, ale świetnie słyszą obietnice, uwagi o nielubianych krewnych czy nauczycielach. Gdy je o coś prosimy, odpowiadają „zaraz”, „potem”, choć wcale nie mają zamiaru spełnić tej prośby.

    Skąd  biorą  się te nieposłuszne dzieci? Odpowiedź jest prosta - tak  zostały  wychowane.

Reakcja dziecka na nasze słowa zależy od okoliczności, w jakich mówimy oraz od tego,
kto wydaje polecenia. Dzieci bardzo szybko się uczą, której pani trzeba słuchać, a której nie.

Są dorośli, których dzieci słuchają i są dorośli, których lekceważą. Słuchają tych dorosłych, którzy jasno określają warunki współdziałania, dokładnie przedstawiają swoje wymagania, którzy nauczyli dziecko, że można zaufać ich słowom.

    Z kolei w rodzinach, gdzie dorośli nie egzekwują swoich praw trudno stwierdzić, kto kogo wychowuje. Dorośli często dla świętego spokoju ustępują dzieciom, co doprowadza w końcu do zmiany rodzica w niewolnika własnej pociechy.

    Kiedy zwracamy się do dzieci, musimy sobie uświadomić jedną ważną rzecz,
 a mianowicie, dzieci podobnie jak dorośli, nie lubią być odrywane od wykonywanych zajęć. Wtedy właśnie słyszymy najczęściej „zaraz”, „później”. Musimy więc zdać sobie sprawę czy możemy ze swoją prośbą trochę poczekać, a nie krzyczeć na dziecko za niewykonanie polecenia. Dobra komunikacja między rodzicem a dzieckiem to bardzo ważny aspekt wychowania. Wiele jest dzieci, które każdego dnia w domu, w szkole doznają upokorzeń
ze strony tych, którzy są im najbliżsi - rodziców, nauczycieli. Nie wynika to wcale ze złej woli, ale z braku umiejętności porozumiewania się z dziećmi, sfrustrowania w wyniku zmagań z codzienną rzeczywistością, z braku świadomości, jak wielkie znaczenie mają nasze kontakty werbalne i pozawerbalne z dziećmi - zarówno dla nich jak i dla nas dorosłych.

Zachowanie dzieci jest często ściśle zależne od naszego zachowania. Jeśli zatem oczekujemy zmiany w postępowaniu dzieci, musimy często najpierw dokonać jej w sobie. Taki warunek może często wywołać sprzeciw, bo tkwią w nas głęboko przekonania o powinnościach dzieci i dorosłych. Takie wzory często wynieśliśmy z domu. Bywało, że nie liczono się z naszym zdaniem, uczuciami. Nikt nie uczył nas wychowywać własnych dzieci. Na ogół
nie uświadamiamy sobie też, że ich agresja budzi się często pod wpływem naszej agresji. Nieposłuszeństwo, kłamstwo, złość są odpowiedzią na nasz krzyk, groźby, obelgi, kary. Jakże często zapominamy, że dziecko to niepowtarzalna osoba, mająca tak jak my prawo
do szacunku, godności. Nie możemy traktować własnych dzieci jak materialnej własności, dbając tylko o ich sprawne funkcjonowanie, bacząc jedynie czy nie sprawiają kłopotu, czy
są źródłem dumy. Poświęcany dziecku czas nie może sprowadzać się do kontrolnych pytań
o to, czy zrobiło to lub tamto, do udzielania instrukcji i poleceń. Z czasem nasze dzieci zaczną nas bowiem postrzegać jako wroga, który ciągle do czegoś im zmusza: „umyj zęby”, „schowaj buty”, „nie krzycz tak”, „powieś kurtkę”, „idź spać”. W ich oczach jawimy się także często jako ci, którzy ciągle czegoś zabraniają: „nie siedź tyle przed telewizorem”, „nie rozmawiaj tak długo przez telefon”, „nie wchodź w butach na dywan”.

    Dzieci przybierają często postawę buntu i walki. W tej nierównej walce dorośli jakże często sięgają po niewłaściwy oręż, który sprowadza się do:

* obwiniania i oskarżania,

* przezywania i etykietowania,

* moralizowania,

* straszenia,

* rozkazywania,

* porównywania,

* sarkazmu,

* prorokowania.

    Powinniśmy starać się znaleźć język, który zapewni poczucie godności dziecku. To, w jaki sposób mówimy do dziecka jest tak samo ważne, jak to, co mówimy. W codziennych kontaktach w rodzinie, w szkole duże znaczenie ma naturalne poczucie humoru. Cecha ta jest wysoko ceniona przez dzieci i młodzież. Nie może to jednak mieć nic wspólnego z drwiną, czy bawieniem się czyimś kosztem.

Większość dzieci bardzo lubi otrzymywać liściki. Wykorzystajmy to i zapiszmy nasze prośby, polecenia na kartce, np.:

„Drogi Kamilku, bardzo mnie cieszy, kiedy bez przypominania wieszasz kurtkę na wieszaku”;

„Aniu, umówiliśmy się, że wrócisz na obiad. Ogromnie się niepokoję, gdy nie wracasz
 o umówionej porze. Jestem tym bardzo zdenerwowany. Tata.”.

Naturalnie treść liścików nie zawsze może być miła, ale ich wielką zaletą jest fakt, że „nigdy nie podnoszą głosu”.

Przekonując dzieci do swoich racji, często zbyt wiele mówimy. Wyrażamy swoje obawy
i złości, mówimy, mówimy, mówimy...

Dzieci z niechęcią znoszą takie wykłady, często „wyłączają” swoją uwagę i wszystko odbija się od nich jak przysłowiowym grochem o ścianę. Lepsza jest rozmowa krótka i rzeczowa, czasem bardzo długi wywód można zastąpić jednym zdaniem: „Michał - buty”, „Karol - kurtka”.

    W naszym postępowaniu z dziećmi zbyt łatwo sięgamy po wymyślny czasem system kar. Wielu rodziców stosuje je głównie dlatego, że nikt nie nauczył ich lepszego sposobu utrzymania dyscypliny. Często zapominamy o swoich odczuciach z okresu dzieciństwa, gdy sami byliśmy karani. Karanie nie jest efektywna metodą utrzymywania dyscypliny. Frustruje dziecko i jednocześnie daje mu wzór do naśladowania zachowań agresywnych.

Co możemy zrobić zamiast wymierzania kar?

* wyrazić ostry sprzeciw, ale bez atakowania charakteru,

* zdecydowanie wyrazić swoje uczucia i oczekiwania,

* możemy pokazać dziecku, jak naprawić zło,

* możemy pozwolić dziecku odczuć konsekwencje jego złego zachowania,

* możemy dziecku wskazać, w czym mogłoby nam pomóc.

Należy pamiętać, że zawsze emocje są w takich wypadkach złym doradcą.

    Dzieci nazbyt często słyszą, że robią coś źle. Często obserwuje się nastawienie dorosłych na spostrzeganie głównie negatywnych cech i zachowań. W naszym oddziaływaniu wychowawczym często koncentrujemy się na tropieniu błędów, przewinień, słabości, nietaktów, by następnie ograniczyć się do ich sumowania, wytykania, etykietowania,
a w rezultacie wydawania surowych werdyktów. Nieświadomie ugruntowujemy w dzieciach przeświadczenie, że w życiu niezwykle ważna jest umiejętność dostrzegania zła i wytykanie każdemu jego potknięć. Tym samym zatracamy szansę nauczenia dzieci zauważania
i doceniania tego, co dobre i piękne w nich, w nas, w naszym otoczeniu.

Uczymy krytykanctwa, malkontenctwa, tłumimy ich radość życia, motywację do rozwijania zdolności i umiejętności. Zbyt rzadko mówimy dzieciom, że robią coś dobrze.

    Zdaję sobie sprawę z tego, że niełatwo pozbyć się starych wzorców i nawyków. Warto jednak podjąć trud w celu przerywania kręgu błędów, przekazywanych z pokolenia
na pokolenie i wyposażyć siebie i dzieci w umiejętność właściwego traktowania zarówno naszych potrzeb, jak i potrzeb dzieci; w umiejętności wyrażania naszej irytacji czy złości bez oskarżania i wzajemnego obwiniania; w umiejętności, która czyni nas bardziej wrażliwym
na uczucia innych i pozwala komunikować się w atmosferze prawdziwego szacunku.

 

 

 

BIBLIOGRAFIA

 

1. A. Faber, E. Mazlish, „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”, Media Rodzina of Poznań, Inc., Poznań 1993

2. W. Eichelberger, „Jak wychować szczęśliwe dzieci”, Agencja Wydawnicza Tu, Warszawa 1997

3. B. Jaworska, „Żyć w przyjaźni z dzieckiem”, Życie Szkoły nr 1/2002

4. E. Wojtowicz, „Zrozumieć trudne dziecko”, Życie Szkoły nr 8/1997